|
|
Autor |
Wiadomość |
Fatum
Poszukiwacz przygód
Dołączył: 22 Cze 2006
Posty: 69
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Mysłowice
|
Wysłany:
Wto 16:50, 27 Cze 2006 |
|
No to punkt dla Ciebie
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Nym
Administrator
Dołączył: 01 Lut 2006
Posty: 317
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łomianki City
|
Wysłany:
Wto 17:18, 27 Cze 2006 |
|
Fatum napisał: |
- Czy jest jakiś limit w ilości zgłaszanych prac w danej kategorii, czy raczej propagujemy grafomanie i dajemy co mamy (a nuż się komuś spodoba;) ). |
tak, do każdej kategorii można zgłosić jedną pracę (łącznie 3). Prosiłbym, by razem z tekstami pisać do jakiej kategorii ma być zaliczony
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Thiel Assarthi
Półbóg
Dołączył: 18 Maj 2006
Posty: 546
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z probówki
|
Wysłany:
Pią 23:49, 30 Cze 2006 |
|
tup tup tup
|
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Thiel Assarthi dnia Pon 1:29, 21 Sty 2019, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Medulla
Nowicjusz
Dołączył: 26 Maj 2006
Posty: 3
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany:
Sob 4:12, 01 Lip 2006 |
|
Wiem, że nie wyrobiłam się w terminie, jednak noc z 30 czerwca na 1 lipca można chyba jeszcze uznać za czerwiec, prawda?^^''
Praca z kategorii opowiadanie
Autorka: Medulla
Blady świt zalegał nad miastem. Pierwsze poranne promienie słońca muskały twarz Myong. Dookoła panowała pożerająca wszelaki dźwięk cisza.
Dziewczyna odwróciła się twarzą do ściany w swym książęcym łóżu.
Na mahoniowym stoliku nocnym stał pucharek z wodą. Dosłyszała delikatne pryśnięcia bąbelków gazu. Słuch jej się wyostrzył do tego stopnia, że nagły grzmot burzy niemal ją ogłuszył.
Wtedy zdała sobie sprawę z tego, że coś ją woła. Metaliczny szczęk mieszał się z szumem liści i rytmicznym kapaniem kropel nagle rozpętanej ulewy, tworząc pieśń oniemiającą, niemal że hipnotyzującą, a jednocześnie irytującą. Jak we śnie Myong wysunęła spod ciepłej kołdry wpierw jedną białą nogę, nastepnie drugą, by w końcu powstać i cichutko podejść do źródła dziwacznych dźwięków. Podkradła się do okna i wyjrzała na zamkowy dziedziniec, o tej porze dziwnie opustoszały. Wsłuchała się. To nie stąd.
Nagły zwrot, mina pełna skupienia na bladej, siedmioletniej twarzy i przystawienie ręki do ucha nie pomogły w ustaleniu pochodzenia muzyki. Myong posunęła powoli wzdłuż rzędu mebli. Długie, rozczochrane, czekoladowe włosy zafalowały na jej plecach, a na piegowatą twarz wystąpił rumieniec. Zlustrowała cały pokój. W końcu wzrok padł na atłasową poduszeczkę, na której spoczywał złoty diadem. Serce ścisnęło jej się ze strachu o swój skarb. Natychmiast go pochwyciła i założyła na głowę. Nigdy, przenigdy nie zostawiała go sama. "Diadem jest mój! Jestem księżniczką i będę rządzić!" - szeptała do siebie strachliwie, jakby sama się przekonywała do słuszności tego stwierdzenia.
Wtem zauważyła coś innego. Na półce leżała książka. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że była ona oprawiona w skórę naciągniętą na drewnianą okładkę, a jej pożółkłe, poplamione stronice były otwarte mniej więcej w połowie. Zapraszały do podejścia i czytania.
Takich dziwnych książek Myong nie spotykała. Przyzwyczaiła się już do złoconych okładek i pergaminowych kart zapełnionych równym drukiem. Ta natomiast była spisana ręcznie.
Myong zbliżyła się. Już, już miała się nachylić i poznać treść dziwadła zapisanego niechlujnym, rozstrzelonym pismem, lecz diadem spadł jej z głowy. Gdy go podniosła, książki nie było. Muzyka również ucichła. Ze strachu niemalże ją zemdliło. Wskoczyła do łóżka, w swoje puchowe piernaty, i głęboko się w nich zakopała.
Jednak iskierka pożądania zatliła się w jej sercu.
Przez następny tydzień ksieżniczka była rozkojarzona i nie potrafiła skupić uwagi na czymkolwiek. Lekcje tańca, historii, filozofii, nic nie było już ważne. Nie myślała nawet o diademie, który tak hołubiła.
Wiekszość mieszkańców zamku bagatelizowało zachowanie królewskiej córki, mimo iż ciągłe nękanie o dostęp do zarówno królewskich, jak i cywilnych bibliotek, było bardzo męczące. Jeden tylko nadworny mag obserwował z chytrym uśmiechem poczynania "gówniary", jak zwykł nazywać Myong.
Tę natomiast strasznie irytowało ciągłe śledzenie przez Mysharra. Tak jakby myślał, że wcale tego nie widać. Dlatego zdecydowała się nie prosić go o pomoc, mimo iż już nie raz pytanie o dziwną książkę miała na końcu języka.
Mysharr jednak był bardzo sprytnym człowiekiem. Bardzo się cieszył, że księżniczka nie przykłada już tak wielkiej wagi do oznak władzy i godności. Nużyła go jednak jej duma i uprzedzenie. Postanowił jednak czekać.
Myong natomiast naprzemiennie pogrążała się w otchłani rozpaczy lub wybuchała złością. Chciała mieć tę książkę tu, teraz, natychmiast! Nienawidziła poszukiwań i czekania. Chciała mieć wszystko łatwo, prosto i przyjemnie. Bez wysiłku.
Krążąc wieczorem z ogarkiem w ręce po zamkowej bibliotece, Myong po raz kolejny natrafiła na Mysharra. Wystarczyło jedno spojrzenie na jego kpiący uśmiech i oczy wyrażające politowanie dla jej wysiłków, a nie wytrzymała. Rzuciła się z pięściami na starca, wykrzykując dziko:
- Gdzie ona jest? Gdzie ją schowałeś?! Oddaj mi moją książkę! Słyszysz? Oddaj mi ją!
Jednym ruchem dłoni mag posłał szamocącą się księżniczkę w powietrze, drugim przywołał książkę.
- Czy to tego szukasz?
- Ty... Ty złodzieju!
- Bez takich określeń proszę. Szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że książka owa nie istnieje - w tym momencie tom po prostu rozpłynął się w powietrzu.
- Złodziej! Kłamca! Jakim sposobem ona może nie istnieć, gdy ją widziałam, i już - niemal - czytałam?
- Złudzenie optyczne, drogie dziecko. Fatamorgana. Magia przywołania.
Oblicze Myong nachmurzyło się. Zadała tylko to jedno pytnie, jedyne, na które chciała znać odpowiedź:
- Dlaczego...
- ...jest ona dla ciebie taka ważna?
Milczenie.
- Myong, księżniczko, musisz nauczyć się jednej rzeczy: naprawdę wartościowe są rzeczy, do których sami dojdziemy, drogą pracy i poszukiwań. Na wszystko trzeba sobie zasłużyć. Bez żadnej drogi na skróty. Ta książka była tylko przykładem, który podsunąłem ci, abyś zaczęła swe pierwsze poszukiwania. Teraz twój następny krok. Obierz swój cel i popatrz w przyszłość, a potem zacznij go realizować. Nigdy nie będziesz królową, kraj ogarnęła rewolucja. Nie ufaj złudzeniu władzy. Żyj swoim życiem.
Dziewczynka opadła powoli na podłogę. Oszołomiona odwróciła się na pięcie i pobiegła do swej komnaty. Skryła się pod kołdrą, nasunęła diadem na głowę i zaszlochała ciężko: "Jestem księżniczką i będę rzadzić!".
Wtem usłyszała cichą, irytującą pieśń.
Po chwili powróciła do biblioteki.
- Dokonałam wyboru. Zaufam ci. Bądź moim nauczycielem.
Mysharr uśmiechnął się pod krzaczastą siwą brodą.
- Dobrze więc. Uciekajmy z kraju.
Mysharr wraz z Myong osiedli w Dolinie Północnych Wiatrów, na wschód od kraju pogrążającego się w chaosie rewolucji. Właściwie jedynie oni znają swe dalsze losy. Być może kiedyś w swej wędrówce napotkasz czekoladowowłosą dziewczynę o bladej cerze. Jeśli zdołasz z nią porozmawiać, nie zapomnij proszę pozdrowić jej od Medulli, zamkowej służki.
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Xeris
Zaawanoswany
Dołączył: 23 Cze 2006
Posty: 152
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z mamusi i tatusia
|
Wysłany:
Sob 13:10, 01 Lip 2006 |
|
Medula po czasie
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Fatum
Poszukiwacz przygód
Dołączył: 22 Cze 2006
Posty: 69
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Mysłowice
|
Wysłany:
Sob 18:29, 01 Lip 2006 |
|
Oki, wiem że jest już po czasie... I to durzo. Ale niekturzy jeszcze mieli sesje i nie mogli znaleśc wolnej chwili na pisanie fantastycznych opowiadań
Ktegoria: Opowiadanie
Tytuł: "Początek Końca" z cyklu "Nieograniczony Marzyciel"
Wędrowiec zbliżał się powoli do celu swej wędrówki. Czuł to. Wiedział że jest już blisko, wibracje były tak silne że zagłuszały wszystko wokół. Nie czół już swoich towarzyszy chociaż wiedział że są w pobliżu, czekając na jego znak. Nigdy wcześniej nie potrzebował ich pomocy, jednak tym razem był przekonany iż będzie inaczej.
Blask. Zatrzymał się. Znowu. Podniósł wzrok i zobaczył… Element zaskoczenia mam już z głowy.- pomyślał- Nie ma sensu się dalej skradać. Wędrowiec złożył ręce przed sobą jakby chciał głośno klasnąć, po czym rozłożył je szybkim ruchem rzucając się w otchłań która otwarła się przed nim niczym kocia źrenica. Znalazł się poza czasem i przestrzenią, w tej konkretnej chwili był nigdzie. Istniał niematerialnie. Jego zmysły splotły się w jedną całość z jego świadomością. Czuł teraz wyraźnie świetliste fale płynące dźwięcznie ze szczytu wzgórza z którego pochodził blask. Upajał się ich cichym ciepłem brzmiącym wokół. Cały świat zaczął zmierzać w jego kierunku, przybliżając się, przenikając przez niego, opływając go, porywając ku celu. Nagle wszystko się rozstąpiło i schowało za nim w nieistnienie.
Podróżnik zstąpił z nikąd na ziemie o dwa kroki od swego celu. Był teraz na szczycie wzgórza, wpatrzony w małego chłopca opartego o pień starego drzewa. Chłopiec obracał w palcach srebrną kulkę wpatrując się w nią i nie zwracając absolutnie uwagi na nieznajomego.
- Czego chcesz?- spytał chłopiec.
- Ty jesteś Enemental?
Chłopak przestał obracać w palcach kulkę. Zapadło milczenie…
- Nie odpowiada się pytaniem na pytanie.
Przybysz starał się wyczuć swoich pobratymców, lecz na próżno. Od chłopca biła taka moc że aż zapierało mu dech w piersiach. Czuł się całkowicie ogłuszony, był zaskoczony tym co zobaczył. Jego celem okazał się dwunastoletnie, ludzkie szczenię które wcale się go nie obawiało, a nawet nie podniosło swego wzroku aby na niego spojrzeć.
- Jesteś wysłannikiem Bionów, prawda?
Wędrowiec znów nie odpowiedział. Jego bystre oczy próbowały doszukać się czegoś poza tym co widział do tej pory, lecz na próżno.
Chłopak wyglądał zupełnie normalnie. Żadnych fizycznych anomalii, nawet jego ubiór nie odbiegał zbytnio od ogółu- Miał na sobie skórzane buty z grubą, podwójnie podszytą podeszwą. Proste spodnie, utkane z czarnego minde- rośliny z której niegdyś robiono cięciwy do najlepszych łuków w królestwie. Na jego białą, lnianą koszule nałożona była skórzana kamizelka. Prawą rękę miał opartą o plecak z tej samej skóry co kamizelka, tylko że mniej wytartej co ona.- wyglądał jak kupiecki szczeniak. A jednak, kontrast jaki malował się przed przybyszem niepokoił go bardziej a niżeli miałby przed sobą najgorszą z bestii.
- Nie znajdziesz tu czego szukasz, wracaj do domu.
Oschły głos chłopca unosił się jeszcze w powietrzu gdy coś śmignęło koło niego z taką szybkością że wędrowiec ledwo zdołał to zarejestrować swoim wzrokiem.- Na wzgórzu pojawił się jego towarzysz, wykrzywiając swoją parszywą paszczę w grymasie mającym być zapewne uśmiechem.- Uniósł swą rękę ukazując w swej szponiastej dłoni tą samą srebrną kulkę którą wcześniej bawił się chłopiec. Nareszcie- powiedział w duchu wędrowiec czując lekką ulgę. Jeszcze tylko Taderou.
Chłopiec spojrzał na nowego intruza. Uśmiechnął się i podniósł z ziemi drugą rękę pokazując mu srebrną kulkę.- W tym samym momencie palce Unroga zapadły się złączywszy z sobą w miejscu gdzie trzymał kulkę chłopaka.
-Do diabła!- Krzyknął Unrog.
W ułamku sekundy zaparł się jedną nogą w ziemie, opadł w napięciu w dół i niemal przy samej ziemi odparł się drugą nogą wybijając w przód swe ciało. Potem drugi raz i trzeci. Znalazł się nad chłopcem. Wyciągnął w przód swoje ramie i z nieprawdopodobną szybkością zatopił swoje szpony w tors chłopaka…
Taderou obserwował swoich towarzyszy z ukrycia. Nagle Jaszczur porwał się z miejsca, zarył w ziemie, przeorał kawałek łąki i wrył się w wyżłobiony przez siebie krater zwijając się z bólu. Kihen wskoczył w pustkę i zstąpił obok Jaszczura. W tym samym momencie z nieba wystrzelił w nich świetlny promień przelatując przez idealnie czarną kule będącą na ich miejscu i wbijając się w ziemie za nią. Cholera! Nie ma co dłużej czekać. Taderou wyskoczył w powietrze. Jego ciało stawało się coraz bardziej lekkie, jego szaty złowieszczo szeleściły rwane przez chaotyczne podmuchy. Poczuł jak unosi go wiatr. Świetlisty promień nadal tkwił w ziemi, a na jego końcu unosiła się jakaś postać. Poszybował w tamtym kierunku…
- Jaszczur, żyjesz?!
- Nie. Za tobą!
Kihen ledwo zdążył się obrócić by zobaczyć strugę światła zmierzającą w jego kierunku. Odruchowo wyciągnął przed siebie obie ręce i natychmiastowo wywołał kulistą sferę wokół siebie. Promień wpadł w nią niczym strzała wstrzelona do studni i wyleciał z drugiej strony sfery uderzając w grunt.
- Aaaa!!! Moja nogaaa!!! Uciąłeś mi nogę!
- Masz szczęście że nie głowę durniu! Miałeś czekać na znak! Co się właściwie stało?
- Nie wiem, zniknął!
- Nie o to pytałem. Patrz.
Kihen wskazał ręką w miejsce gdzie w sferę wbił się promień. Teraz, gdy był w bezruchu można było wyraźnie dostrzec że to świetlisty łańcuch, zrobiony z takich samych kulek którymi bawił się chłopiec.
- Co to?
- Nie jestem pewien… Ale wygląda jak łańcuch.
- I co teraz?
- Co z twoją nogą?
- Odrośnie.
- Możesz walczyć?
- A jak myślisz?! Mogę?!
Tak, to rzeczywiście było głupie pytanie- pomyślał. Nie odpowiedział jaszczurowi. Spojrzał jeszcze raz na łańcuch, i dalej. Próbował dojrzeć co jest na jego końcu, ale było za daleko.
- Jak ci go podprowadzę… Dasz radę?
- Tak jak było z Kirhofem? Można spróbować.
- Nie spieprz tego. Będziesz miał tylko jedną szansę. I tym razem nie będę mógł cię obronić jak coś pójdzie nie tak.
- Ha! Gdzieś mam twoją obronę! Dawaj go tutaj! Tym razem się nie wyśliźnie!
Gdyby nie ja teraz byś nie żył niewdzięczniku! Kihen zacisnął tylko zęby, uderzył ręką w grunt i zapadł się pod ziemię. Znów jego zmysły stopiły się ze świadomością. Wszystko zniknęło. Czarniało, ucichło, oddaliło się, zbliżyło, rozległ się straszny hałas palący swą nienaturalną mocą. Łańcuch! Oddaliło się. Wibracje zbledły stygnąc w dali. Wokół sznura tańczyły rozszalałe promienie tętniące blaskiem jakiego dotąd nigdy nie słyszał. Na końcu on... Zbliżył się. Promieniująca z niego energia przypominała teraz wypaczone skrzydła. Poszarpane, o nienaturalnych kształtach, pulsowały raz po raz głośnym blaskiem. Kihen znalazł się tuż za nim. Wibracje były tak silne że już nie mógł dłużej tego znieść. Mam cię.
Łańcuch pękł! Kula! Rozpadł się na tysiące drobnych części. Nie! Chłopak wyleciał w powietrze. Gdzie jest..? Pustka. Światło. BÓL!
- AAAAAAAAAA!!!
Krzyk chłopaka rozległ się niespodziewanie niosąc z sobą cierpienie do wszystkich zakątków doliny. Szpony Jaszczura zatopiły się w jego młodym niczym sztylety. Unrog zacisnął swą straszną dłoń na kręgosłupie młodzieńca i z piekielnym uśmiechem przyciągnął go bliżej siebie wyciągając drugą rękę by zatopić szpony w gardle swej ofiary…
Haha! Zdychaj! Jaszczur zrobił ruch jakby chciał chwycić chłopaka za szyje, szybko i płynnie wyciągając szpony chciał poderżnąć mu gardło. Co jest?! Jego ręka nagle zamarła. Zastygła tuż przy tętnicy chłopca dotykając jednym szponem jego skóry. Chciał się ruszyć, zrobić coś, ale nie mógł. Jego całe ciało było sparaliżowane. Sztywne. Trzask!
- Aaaa!
Stłumiony okrzyk bólu wyrwał się z gardła Unroga. Odrzuciło go od chłopaka. Zawisł nieruchomo nad ziemią a jego ręce rozłożyły się jakby zawisł na niewidzialnym krzyżu. Chłopak upadł na kolana, podpierając się na jednej ręce… Drugą trzymał wyciągniętą w stronę Jaszczura. Wbił wzrok w ziemię tłumiąc swój szybki, niespokojny oddech, a po jego policzkach popłynęły krople łez… Zamknął oczy… Uspokoił swój oddech…
- Hym… Hymh… Hyhyhahaha.- Zaśmiał się przez swe łzy i gwałtownie odwrócił w kierunku Jaszczura.
- Ty draniu!- Wykrzyczał z pełną mocą nienawiści.
Na twarzy chłopca pojawił się gniew! Gniew w najczystszej postaci! Jego oczy… Jego oczy były tak wściekłe jak nigdy dotąd. Łzy nadal płynęły z nich, teraz jeszcze obficiej. Jarzyły się w świetle zachodzącego słońca przybierając kolor bursztynu, tak jak i same oczy, które spowił własny, wewnętrzny blask. Jaszczur poczuł jak jego połamane kości zaczęły pękać dalej. Trzask, trzask, chrup, trach! Rozlatywały się na drobny mak! Jedna po drugiej. Na mniejsze kawałki i mniejsze, ciągle! Ból był nie do wytrzymania, lecz tym razem nie mógł się nawet odezwać. Serce waliło mu w piersi jakby miało zaraz pęknąć z wyczerpania. Niech to się już skończy!!! Nagle poczuł jak w jego wnętrzu pękają nie tylko kości a wszystkie jego wnętrzności! AAAAAAAA!!! Kawałki kości wirowały w jego wnętrzu rozrywając go na strzępy, skóra zaczęła pękać, krew rozprysła się na wszystkie strony!
ŁUP! W powietrze wzbił się słup kurzu, ziemi i trawy. Chłopak odskoczył zwinnie w tył, tak jakby nic go wcześniej nie naruszyło. Strzępy Jaszczura padły na ziemię pozostawiając w powietrzu zapach świeżej krwi, która niosła się teraz z wiatrem, mieszała z ziemią i osiadała na kłosach traw niczym krwawa rosa. W miejscu gdzie jeszcze przed chwilą stał chłopak, pomiędzy opadającą ziemią i krwią, majaczyła sylwetka postawnego mężczyzny. Chwile później, po jego prawej stronie pojawił się Kihen. Chłopiec wyprostował się, spojrzał na nowoprzybyłego i odezwał się:
- To ma być to? Jeden Unrog, Teleporter i ty?!– Wykrzyknął z rozgoryczeniem.- Udemigon najwyraźniej mnie nie docenił.
- Ja?
- Tak ty! Znam cię, Gargulec, prawda? Słyszałem o tobie. To żałosne że z własnej woli zgodziłeś się przyłączyć do Bionów.
- A co ty możesz o tym wiedzieć?!
- Uważaj. Ten mały wie więcej niż myślisz… Prawdę mówiąc to wie tyle co my, prawda, Enemental?
- Uuuu, brawo! A ja tak się starałem żeby nic po mnie nie było widać.
- Czego?
- On czyta w myślach, tak samo jak Rój. Tylko że on to robi nieświadomie, intuicyjne to naprawdę niespotykane.- Kihen zwrócił się ku chłopcu i spojrzał w jego wściekłe oczy-Chodź z nami! Nie będziesz żałował. Połącz się z Rojem, zostań jednym z nas!
- DOSYĆ! Nie chce tego słuchać! Nie będę kolejną marionetką Udemigonu! Dobrze wiem czego chcecie i mówię to po raz ostatni: Nie znajdziecie tu czego szukacie! Wracajcie do tego swojego Roju póki jeszcze możecie!
- Obawiam się… Że nie możemy tego zrobić…
Kihen skinął głową dając znak Taderou. Gargulec odkiwnął i wyskoczył w powietrze unosząc się ponad nich w przestworzach. Kihen gwałtownie rozłożył ręce, wznosząc je tym samym lekko w górę i odsłaniając przedramiona spod rękawów swojej opończy. Oczom chłopca ukazały się dwie srebrzyste bransolety przyozdobione czarnymi opalami… Zaczęło się ściemniać… Poznaj moc władcy sfer szczeniaku! Wędrowiec złożył ręce, zaplatając palce na swych dłoniach.- Wszędzie dookoła zaczęły pojawiać się czarne plamy. Grunt w niektórych miejscach zapadł się pod ziemię. Plamy rozrastały się i rozlewały po niebie całkowicie je przysłaniając, aż w końcu spoiły się w jedno. Ziemia na której stał chłopak również zapadła się w dół, zabierając go z sobą. Rozpętało się piekło! Wewnątrz sfery szalała burza miotając na wszystkie strony piasek, kamienie, ziemię i szczątki Jaszczura. Bezwładne ciało chłopca miotane żywiołem, pojawiało się to znikało, by znów przelecieć przez sferę i wpaść w nią znowu.
- DOSYĆ!
Enemental zawisł w powietrzu naprzeciwko Kihena. Piekielna burza wciąż jeszcze darła jego ubranie i raniła ciało. Spojrzał prosto w oczy swego wroga i znów zapałał nienawiścią… Gwałtownie obrócił się w stronę nadlatujących kamieni, wyrzucił w ich stronę obie ręce, tak że niewidzialna moc odepchnęła od niego niebezpieczeństwo. Korzystając z chwili, złożył ręce, zamknął swe oczy i skoncentrował się na panującym wokół chaosie. Wszystko zwolniło tępa… Otworzył oczy. Widział jeszcze jak obłok kurzu delikatnie obmywa przestrzeń wokół Kihena, potem wszystko się zatrzymało. Kurz, ziemia, kamienie, krew, strzępy martwych zwierząt… Wszystko.
- Zapłacisz mi za to głupcze!- Wykrzyczał.
Kihen uśmiechnął się tylko złowieszczo, sięgnął do rękawa i wyciągnął z niego misternie wykonany, dalekowschodni miecz. Poczym powtórzył tą sztukę drugą ręką. Dzierżył on teraz dwie bliźniacze katany… Przeklęte miecze zadrżały złowieszczo w rękach Władcy Sfer, poczym ich srebrzyste klingi sczerniały i wybuchły mroczną energią, spowijając oba ostrza swą mocą.
Wszystko działo się jakby w spowolnionym tempie.- Władca zamachnął się i wbił miecz w sferę która go ochraniała. Ostrze przeszło bez najmniejszego oporu zatrzymując się jedynie na klindze. Drobiny kurzu zawieszonego w powietrzu rozpierzchły się na boki, mroczne ostrze przebiło się przez wszelką materię stojącą mu na drodze i cięło ramię uciekającego właśnie chłopaka. Struga mrocznej energii trafiła w ciemną sferę i utworzyła śmiercionośny pomost. Władca zadał cios drugim mieczem. Chłopak bezbłędnie odczytał ruch swego przeciwnika unikając kolejnego cięcia. Tak jak i za pierwszym razem, klinga przeklętej katany połączyła się swym nieczystym ostrzem z czarną sferą. Władca Sfer rozpoczął swój śmiertelny taniec…- Z kunsztem artysty ją wymachiwać mieczami tnąc wszystko wokół. Chłopak unikał ciosów jeden za drugim, uskakując na wszelkie możliwe strony w sposób nie ujmujący najlepszym akrobatą. Jego zwinność była niezrównana, skacząc z kamyka na kamyk, wyślizgiwał się Kihenowi niczym traszka z rąk dziecka. Władca coraz szybciej i chaotyczniej wywijał swym orężem, coraz bardziej się irytując patrząc z jaką łatwością jego oponent unika ciosów.
Nagle oba pomosty zapadły się z powrotem w klingi, pozostawiając po sobie jedynie ostrza mieczy. Kihen spojrzał jeszcze na chłopaka który stał przed nim stojąc na skrawku zbrukanej krwią ziemi śmiejąc mu się prosto w twarz.
- Ty niewydarzony pomiocie! Koniec tej zabawy, teraz zginiesz!- Mówiąc to Kihen ciął przestrzeń otwierając drogę do pustki i wskoczył w nią żądny krwi.
Jego zmysłom ukazała się gorąca postać chłopca bijąca światłem, roztaczając wokół swe głośne, poszarpane skrzydła. Jego wściekłe oczy, pozbawione źrenic płonęły głośno patrząc przed siebie. Władca Sfer skupił się na swych mrocznych katanach. Eteryczne ostrza spoiły się z esencją Kihena. Poczuł przypływ sił. Jego zimno roztaczało wokół powolne wibracje, uciszając hałas. Śmiertelna aura okryła swego pana mroźnym całunem. Władca Sfer, wymierzył ostateczny cios…
Taderou przelatywał właśnie piąty raz nad czarną sferą wywołaną przez swego towarzysza, gdy nagle poczuł mocny podmuch wiatru. Żywioł zniósł go na bok i zaczął ściągać w dół. Zdezorientowany Gargulec zmierzał teraz wprost w czarną sferę. Widział jak w dole szalejący wiatr pociąga za sobą drzewa wyrywając je z korzeniami, zrywa trawę ze wzgórz i porywa głazy. W momencie gdy Taderou stracił już nadzieję na ratunek wiatr ustał. Wszystko ucichło... Chwilę później kula zaczęła się rozrastać. Stawała się coraz większa i większa. Gargulec wzbił się wyżej w górę, przeczuwając najgorsze. Kula zatrzymała się w miejscu, osiągając swoje maksymalne rozmiary, wyprężyła się jeszcze bardziej, a z jej wnętrza wystrzeliły oślepiające białe promienie światła. Czarna powłoka rozdarła się i wybuchła! Kolory straciły swą barwę, wszystko spowiła jasność, odłamki kamieni furkotały w powietrzu tnąc i szarpiąc wszystko dookoła. Taderou skulił się w powietrzu, zamykając oczy. Fala wybuchu dopadła i jego. Grad rozgrzanych do białości odłamków złapał go w locie uderzając go z wielką siłą. Bezwładny Gargulec spadł wprost do krateru pozostawionego przez wybuch.
Enemental poczuł swoistą ulgę uwalniając z siebie całą złą energię jaką posiadał. Jego gniew ulotnił się wraz z nią. Nie wiedział do końca co się wydarzyło po tym jak jego przeciwnik zniknął podczas walki. Oszołomiony jeszcze nagłą zmianą sytuacji spojrzał na swoje ręce.- Były poobwijane srebrnymi łańcuchami, tak samo jak jego nogi i tors. Nagle coś spadło z nieba i uderzyło w ziemię! Chłopak obrócił się szybko w kierunku huku jaki powstał w wyniku uderzenia, unosząc odruchowo gardę i zaciskając w dłoniach łańcuchy. Jego wzrok próbował przebić się przez chmurę popiołu wzniesionej z wypalonej ziemi. Dostrzegł jakąś postać przy samej ziemi, z rękami wbitymi w popiół. Jej szaty były nieruchome, jakby skamieniałe. Nagle, gdy tumany popiołu opadły, oczom chłopca ukazała się twarz przybysza. Zastygła w wyrazie zaskoczenia, krzycząca, z zamkniętymi oczami.
- To Gargulec!
Rzeczywiście przed Chłopakiem leżał Gargulec. Wyblakły, nieruchomy, twardy, wyglądał jak rzeźba. Enemental opuścił gardę i podszedł do swego wroga. Stanął tuż obok niego. Spojrzał… A na jego twarzy pojawił się złowieszczy uśmiech…
(Kilka miesięcy później)
Gdzieś na lądzie spowitym wiecznymi śniegami, z dala od wszelkich wiosek, czy królestw, znajdował się Udemigon.- Istota tak tajemnicza, jak i wielka. Jego ogromne cielsko rozpościerało się pod powierzchnią lodu, ryjąc w zamarzniętej ziemi, rozrastając się z każdym dniem. A w jego wnętrzu tętniło drugie życie- Rój- złożona społeczność, składająca się z najdziwniejszych ras, skupiająca wszystkich odmieńców i wynaturzeńców ze wszelkich krain.
Głęboko we wnętrzu Udemigona znajdowała się komora do której od dłuższego czasu nikt już nie zaglądał. Spoczywał w niej Gargulec, niegdyś najpotężniejszy z Bionów. Udemigon czuł że coś dzieje się w tej właśnie komnacie, więc wysłał tam swe dzieci, które miały oczekiwać rychłego przebudzenia się swego herosa. I tak, na skorupie okrywającej jego ciało pojawiło się pierwsze pęknięcie. Zaraz trzask! I drugie. Skamieniała skóra zaczęła pękać i kruszyć się. Nagle pięści Gargulca zacisnęły się i bohater rozerwał jednym ruchem swą skorupę na części!
Istoty znajdujące się w komnacie, towarzysze Gargulca, synowie i córki Udemigona, a nawet on sam, zaszczycając tą komnatę swoją świadomością… Wszyscy oni stanęli jak wryty! Bohater stanął przed nimi prostując się i ukazując w całej swej okazałości. Jego spojrzenie przebiegło po komorze spotykając się ze spojrzeniami zgromadzonych wpatrujących się w niego. Heros zrobił krok naprzód, obrał wyniosłą pozę i rzekł:
- Zapamiętajcie dobrze moje imię, bo może któremuś z was robale uda się uciec! Nazywam się… Enemental!
Ps. Jeśli pozwolicie to może uda mi się wyskrobać jakiś wiersz na dzisiaj, czyli do 24:00
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Fatum
Poszukiwacz przygód
Dołączył: 22 Cze 2006
Posty: 69
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Mysłowice
|
Wysłany:
Sob 21:56, 01 Lip 2006 |
|
Jak to mówią: Milczenie oznacza zgodę . Napisałem wiersz... Biały, żeby nie było. A więc...
Ktegoria: Wiersz
Tytuł: Gwiazda Arwen
Stoję u wrót Nizgar.
Podziwiam jego nagie mury.
- kamienne bloki wyrwane wprost z łona Ziemi
I zastanawiam się…
Stoję u wrót Nizgar.
Za mną łąki, góry i lasy.
- wspomnienia po niedawnych przygodach-
dumam nad sobą...
Stoję i patrzę na wrota.
Wielkie… Wspaniałe!
Prawie tak wielkie jak drzewa,
Z których zostały zrobione.
Lecz nie tak wspaniałe, jak one same.
Leże u wrót Nizgar.
Wpatrzony w niebo, obserwuje ptaki.
- tu nie ma chmur.
Chmury są gdzieś indziej…
Siedzę u wrót Nizgar.
Paterze na drogę którą tu przybyłem.
- Gdzie jest moja droga?
Płaczę u wrót Nizgar.
- dlaczego- pytam- co ja tu robię?
Wokół pełno ludzi- kupcy, podróżni.
Jestem sam...
|
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Fatum dnia Pon 16:00, 03 Lip 2006, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Xeris
Zaawanoswany
Dołączył: 23 Cze 2006
Posty: 152
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z mamusi i tatusia
|
Wysłany:
Sob 23:14, 01 Lip 2006 |
|
Wiersz fajny, ale nie sądzisz że jesteś odrobine nie fair w stosunku do tych, którzy się zmobilizowali i wyrobili w oznaczonym czasie?
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Fatum
Poszukiwacz przygód
Dołączył: 22 Cze 2006
Posty: 69
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Mysłowice
|
Wysłany:
Nie 18:51, 02 Lip 2006 |
|
Odrobinę? Tak.
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Kyorl
Zaawanoswany
Dołączył: 05 Maj 2006
Posty: 167
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: V`eldrinnvelkyn | Wuwu-a
|
Wysłany:
Pon 21:05, 03 Lip 2006 |
|
Dobra, konkurs uważam za zakończony. Po przeczytaniu wszystkich prac stwierdzam, iż ich poziom był wysoki i wszystkie dosyć przyjemnie się czytało. Napewno będą trudności z wybraniem najlepszych ii... Teraz czekajcie na ogłoszenie wyników, rozdanie wyników i nową wieść w grze.
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
| |