Autor |
Wiadomość |
Myomil
Weteran
Dołączył: 24 Cze 2006
Posty: 246
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 1/5
|
Wysłany:
Śro 21:32, 05 Gru 2007 |
|
Zmieliłam w ustach przekleństwo całkowicie poirytowana. *Nosz, na różowy pysk Mućki w kropki! Co za cholerne ryby. Jeszcze na domiar tego jakichś dwóch bęcwałów mi się przygląda!* Próbując zachować jednak stoicki spokój, zamknęłam oczy, wzięłam szybkie trzy wdechy. Zacisnęłam palce na ociosanym kijku. Powoli uniosłam powieki, jeszcze raz zerkając kątem oka na jeźdźców. *Nic, Myomiśku, nie rób. To zapewne jedni z podróżnych, którzy podążają swoimi drogami. Jak to Fejra zwykła mawiać: <<Jeśli zysku mieć nie będziesz ze znajomości, okazuj jeno beznamiętną obojętność. Żadnych uczuć. Bo to cię kiedyś zgubi, Myo.>>* Uśmiechnęłam się lekko na myśl o tej ironicznej, chłodno kalkującej istocie, która była moją siostrą. I ponownie zmieliłam przekleństwo w ustach. Nienawidziłam tego domu, równie gorąco jak dziada, który wyklął mnie z rodziny. I matkę, uległą swemu ojcu. I mojego ojca, który odszedł pewnego pięknego dnia. * No, dalej, młoda, łowisz te rybeńki, bo noc nastanie, a tobie dalej w brzuchu burczeć będzie.* – Zbeształam się w myślach. Ostatni raz pozwalając sobie na westchnięcie, ugięłam kolana i całkowicie ignorując nieznajomych na moście (*Swoją drogą, zabawnie muszę wyglądać z tym prymitywnym kijkiem.* - przemknęło mi przez myśl), rozpoczęłam podejście numer trzy, wodząc wzrokiem za wyjątkowo dorodną sztuką.
|
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Myomil dnia Śro 22:40, 05 Gru 2007, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
|
|
Ascelon
Początkujący
Dołączył: 20 Maj 2006
Posty: 39
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zamek Kraków
|
Wysłany:
Śro 22:32, 05 Gru 2007 |
|
Widząc hardość zdrajcy, bezceremonialnie zrzuciłem go z konia tak, że wylądował twarzą na ziemi.
- Uważaj jak zsiadasz – rzuciłem wybitnie ironicznie – a następnym razem grzeczniej proszę. Pamiętaj, że ty tu jesteś skazańcem a nie ja. A teraz siedź grzecznie, muszę zachować pewne środki bezpieczeństwa – kończąc tę mowę związałem nieszczęśnikowi ręce i nogi grubym sznurem. Gdy skończyłem krępowanie młodzieńca, wziąłem puste bukłaki, żeby napełnić je wodą. Klęcząc nad taflą wody, dojrzałem ruch nieopodal mnie. Ku mojemu zdziwieniu, jakaś elfka, albo półelfka próbowała złowić rybę na tępo zakończony kij.
*Jeśli upoluje na to, chociaż buta, dam dziesięć złotych monet na świątynię*
Po tej myśli napoiłem więźnia, pozwoliłem koniom odpocząć, a po chwili namysłu postanowiłem podejść do nieznajomej.
- Może pomóc? – zapytałem grzecznie, starając się opanować, choć żar na widok piękna ciała elfki, *lub półelfki* - poprawiłem się w myślach, rozpalał me wnętrze do białości.
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Xeris
Zaawanoswany
Dołączył: 23 Cze 2006
Posty: 152
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z mamusi i tatusia
|
Wysłany:
Śro 23:10, 05 Gru 2007 |
|
* Śmierdzące kwiatki... * Powiedziałem zeskrobując ostatnie kawałki błota z brody... * Stado zwierząt w takich gęstwinach? To musi oznaczać, że gdzieś w pobliżu jest jakaś rzeka lub inny zbiornik wodny * Wymóżdżyłem drogą dedukcji i logiki, podniosłem dupę z pieńka, podciągnąłem ciężki skórzany pas, zarzuciłem Zuzannę na plecy, zapewniając jej dogodną i komfortową pozycję. * A więc tak... najpierw dokładnie spenetruję drogę, którą się tutaj dostałem! Tak to będzie dobry pomysł... tylko jak ją zlokalizuje? Xeris - Ty baranie... przecież przebijając się przez gąszcz i ściółkę zostawiłeś ślady na połamanych patykach, zdeptanej trawie, śladach w błocie i innych cudach natury, więc ślady powinny się znaleźć chociaż nie jestem tego pewien... no cóż spróbować trzeba... * Zacząłem dokładnie rozglądać się po otoczeniu i wyszukiwać śladów istot trzecich... z nadzieją, że nie przemaszerowała tędy dzika zwierzyna leśna zacierając ślady, gdy ja brutalnie pastwiłem się nad naturą, bez względu na wynik moich poszukiwań drogi powrotnej postanawiam zbliżyć się do stada zwierząt. * Przecież i tak osoba mojej klasy nie pojawi się w mieście brudna i obłocona... co by gawiedź pomyślała?! Koniecznie muszę się umyć.. lecz gdzie... może... może te stado będzie rozwiązaniem mojego problemu! Tak... powinienem się zbliżyć i trochę poobserwować, to chyba będzie odpowiednia decyzja... ewentualnie zawszę się mogę wrócić tutaj * Zebrałem trzy sporej wielkości gałęzie wbiłem je w ziemie obok siebie w wyjątkowym i niepowtarzalnym układzie, zdjąłem brudną skórzaną koszulę, w której goniłem przebrzydłego złodzieja i umieściłem na gałęziach, wcześniej zdrapując błoto, bym mógł dojrzeć z odległości kontrastujący czerwony kolor, nazbierałem dużo małych gałęzi i liści spadłych z drzew, pod którymi położyłem ciężki plecak i zapasowe bronie, zostawiłem sobie tylko niezbędne ubrania i wierną Zuzannę na plecach * Ciebie nigdy nie zostawię! * Pomyślałem... Ruszyłem nisko na nogach w kierunku stada, moja pozycja powoduje, to że z niski wzrost stał się jeszcze niższy. Krok powolny i ostrożny * Pośpiech zabija... prawie tak bardzo jak bezinteresowna praca i dziewczęcość elfich mężów * Zaśmiałem się pod nosem i kontynuowałem podejście, zachowując stale ostrożność i czujność. Nareszcie doszedłem na odpowiednią odległość... miało mi to dać odpowiedź na pytanie czy groźne to zwierzęta i czy jest w pobliżu jakaś woda...* Pełzne po tej cholernej glebie, wśród tych zakichanych i plugawych zielsk... gdybym był elfem wskoczyłbym na drzewo tak jak oni to mają w tych swoich kuślawych rytuałach i spojrzał co to za zwierzęta... ale ja się muszę męczyć, no wiadomo... lepszym to wiatr w oczy... ahh... te elfy, zakały świata... nawet przez elfa cały ten bajzel * Przystałem na chwilę myśląc, tuż przed wychyleniem z gęstych krzaków... niepewność narasta - co mnie czeka?
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Emertha
Nowicjusz
Dołączył: 26 Lis 2007
Posty: 9
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice
|
Wysłany:
Śro 23:24, 05 Gru 2007 |
|
Athia Rever
Mężczyzna nie zauważył Cię - ruszył spokojnie przed siebie. Natomiast ty biegłaś ile sił w nogach. Dotarłaś na skraj lasu, kilkadziesiąt stóp od mostu, gdzie stały obydwa konie i leżało "coś" przy nich. Nie zauważyłaś rycerzyka, którego zbroja w tak słoneczny dzień powinna odbijać promienie. Chyba na chwilę opuścił swe zwierzęta.
Averill
Bez problemu odszukałeś wejście do tunelu - drewniane drzwi wycięte w kształcie koła. Ruszyłeś do miasta przez tunel. Tutaj było dużo chłodniej, w przeciwieństwie do temperatury na zewnątrz. Co jakiś czas mijałeś pochodnie, które wcześniej zapaliłeś. Tunel był prosty, bez zbędnych zakrętów. Po chwili ujrzałeś drabinkę, nad którą nie było otworu. Ktoś musiał zamknąć klapę... niedobrze, widać masz intruza w domu tego łajdaka.
Wazz
Ruszyłeś. Chwilę potem miałeś dziwne wrażenie, że coś - lub ktoś - przestało się Tobą interesować. Mimo wszystko Twoja intuicja miała znów rację - coś się poruszało bardzo szybko, po prawej stronie za drzewami. Twoje uszy wychwyciły szelest liści, przewrócenie mniejszych kamieni. Jednak poczułeś ulgę - w końcu, to coś darowało sobie i pewno jest już daleko od Ciebie. Powoli zbliżasz się na skraj lasu.
Thiel Caeiris Assarthi
Młody iluzjonista spojrzał na Ciebie gdy tylko wymówiłaś pierwsze słowo. Mężczyzna w średnim wieku natomiast w milczeniu wysłuchał całej Twej wypowiedzi. Gdy skończyłaś, spojrzał na Ciebie w skupieniu i pokręcił głową.
- A co ja będę z tego mieć, panienko? - zapytał zachrypniętym głosem.
- Czasy nie są łaskawe dla wszystkich... dlaczego akurat miałbym Ciebie przyjąć, skoro jak sama powiedziałaś - nie jesteś dobra? Jaką sumę bym dostawał codziennie po Twym występie? Nauki kosztuję wiele mego czasu i wysiłku... - iluzjonista zaczął krążyć wokół Ciebie, oglądając ze wszystkich stron.
Farrel i Ascelon
Farrel został popchnięty przez swego strażnika. Ubrudzony, poniżony i związany siedział blisko koni, gdy Ascelon szedł w kierunku młodej elfki. Po chwili, Farrel widział jedynie plecy rycerza, który coraz bardziej oddalał się od więźnia. Ascelon spokojnie szedł w kierunku elfki - bądź półelfki - która właśnie upadła na dno rzeki, wyciągając kijek z piasku.
Myomil Tevori
Nie spuszczałaś z oczu dużej rybki. Zamach i... znów, pudło. Kijek wbił się w piasek. Próbowałaś wyciągnąć, w tym momencie usłyszałaś propozycję rycerza. "Broń" udzyskałaś, dzięki sile jaką w to włożyłaś. Skutkiem tego był upadek na dno rzeki. Jesteś głodna i przemoczona do suchej nitki.
Xeris
Swe ślady znalazłeś. Wszystko zrobiłeś tak, jak chciałeś. Następnie zacząłeś się "skradać"... usłyszałeś kilkakrotnie ćwierkanie jakiegoś ptaka. Spojrzałeś nieco w górę, by zobaczyć zwierzynę jednak jej już nie było. Uciekła, cóż specjalistą od skradania to ty nie jesteś... niestety, jeszcze raz elfy pokazały, że to one są lepsze od Ciebie - tym razem w skradaniu się, cichym poruszaniu i samym polowaniu. Dwa zero dla nich na dzisiejszy dzień, a to dopiero początek.
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Athia
Nowicjusz
Dołączył: 12 Lis 2007
Posty: 14
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany:
Śro 23:59, 05 Gru 2007 |
|
Mój plan właśnie mi z głowy uleciał, gdy dojrzałam zwierzęta, a ich właściciela nie. *Co za.. Imbecyl! Zostawiać wszystko i sobie pójść..* Szeroki uśmiech się na mych wargach pojawił, gdy krokiem powolnym ruszyłam w stronę zwierząt. *Piękny dzień.. A może dziś święto jakiego bożka?* Tak rozmyślając kroku nieco przyśpieszyłam. Po cóż marnować swój talent na jedną sakiewkę jakiegoś elfa, która równie dobrze może być ino miedziakami wypełniona, skoro tutaj taki rarytas, okazja się trafia! Lecz mą uwagę nie tylko to przykuło, a i coś, bądź ktoś obok koni leżący. Cicho i znacznie wolniej się skradać poczęłam co by koni nie wystraszyć. Aż w końcu zza jednego z nich niepewna zerknęłam, na to co na ziemi się ulokowało. Oddech na chwilę wstrzymałam miotana sprzecznymi myślami.. *A może to zasadzka? A jeśli rycerzyk na mnie polował?* Cóż.. Nawet to mnie powstrzymać nie mogło. *O słabości! Twe imię kobieta..* Cicho westchnąwszy wychyliłam się zza zwierza i mało co nie padłam, dojrzawszy mężczyznę skrępowanego. Gdyby kto mi się przyjrzał zapewne doszedł by do wniosku, iż minę nietęgą miałam. Bo i nie co dzień widzi sie utytłanego w błocie mężczyznę, co na dodatek jest związany! Memu zdziwieniu końca nie było i nawet przez głowę mi myśl nie przeszła co by może go tak rozwiązać?
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Averill
Półbóg
Dołączył: 01 Cze 2006
Posty: 354
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wasilków
|
Wysłany:
Czw 15:13, 06 Gru 2007 |
|
*zabić... nie zabić... a może już poszedł...* Chwilę się zastanawiam, po czym wyczarowuję sobie moją piękną Kosę. Następnie używając magii próbuję sprawdzic obecnosc zywych istot w promieniu 30m ode mnie i ustalic ich położenie.
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Wazz
Heros
Dołączył: 22 Maj 2006
Posty: 302
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany:
Czw 22:36, 06 Gru 2007 |
|
Ruszyłem, więcej nie interesowałem się tym czymś co mnie śledziło. Z jakiegoś powodu przyspieszałem krok jeszcze bardziej. Jedna część mnie chciała już być w mieście do którego zmierzałem. Druga zaś rozkoszowała się drogą, a szło mi się tak wspaniale, ciągle jeszcze czułem zapach lasu, słyszałem śpiew ptaków i chrzęst ściółki pod nogami. Moja elfia dusza radowała się niezmiernie, jest to moja pierwsza wędrówka od bardzo dawna.
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Thiel Assarthi
Półbóg
Dołączył: 18 Maj 2006
Posty: 546
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z probówki
|
Wysłany:
Pią 18:31, 07 Gru 2007 |
|
*Przez krótką chwilę analizowałam słowa mężczyzny. Po tych wszystkich próbach dostania się pod skrzydła jakiegoś nauczyciela, spodziewałam się takiej odpowiedzi. Czegóż innego mogłam oczekiwać? Ale jedno było pewne – nie powiedziałam, że nie jestem dobra. Nie wiem skąd ten wniosek, już miałam ochotę mu powiedzieć o tym, ale ugryzłam się w język. To nienajlepszy ruch. *
- Taką sumę jaką sobie zażyczysz, panie – odparłam powoli – Jestem gotowa zapłacić wysoką cenę za nauki. .
*Ale nie zbyt wysoką. * Pomyślałam, ale tego już nie powiedziałam. Pozostawało mieć tylko nadzieję, ze jeśli się zgodzi, to nie zażąda ceny, której nie będę w stanie spłacić. Przecież taki warunek przedstawiałam każdemu magowi, u którego starałam się o nauki, lecz każdy odmawiał, twierdząc, że nie zdołam się wywiązać. *Ileż jeszcze czasu potrzebuję, by znaleźć nauczyciela? *
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Farrel
Poszukiwacz przygód
Dołączył: 03 Lip 2006
Posty: 74
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
|
Wysłany:
Pią 21:53, 07 Gru 2007 |
|
Czując kurz na twarzy próbowałem się wytrzeć, niestety nieskutecznie. Dziękowałem jednak opatrzności, że nie wylądowałem w stercie końskiego łajna, obecnie oddalonego od mojej głowy o dobrą stopę. *Ja mu jeszcze pokażę. Zemszczę się.* Splunąłem na ziemię i spojrzałem na oddalającego się strażnika. *Ja tu muszę siedzieć związany, a ten panienkę zabawia.* Popatrzyłem na stertę kamieni, która była koło mnie. *Jakbym miał wolne nogi… tyle kamieni…może którymś mógłbym przeciąć więzy.* Zdenerwowany swoją bezsilnością, nagle usłyszałem za moimi plecami kroki. Próby próba odwrócenia zakończyła się pomyślnie… Na moje szczęście. Zobaczyłem skradającą się elfkę.
- Ej ty! Pomóż mi! Uwolnij mnie!
Widząc wyraźną niechęć elfki do mojej prośby, postanowiłem zadziałać w inny sposób.
- Rozwiąż mnie… A jak nie… to zobaczymy, co powie o tobie mój opiekun…. Jeśli jesteś etatową złodziejką…. Może dostanie za ciebie nagrodę… I dzięki twojej wpadce dostane skrócony wyrok. Co ty na to? Hę?
Obserwowałem reakcję elfki, wyglądającą na wyraźnie zaniepokojoną. Zaległa między nami cisza, przerywana rżeniem przestraszonych koni, symbolizowała zawarcie między nami tego paktu. Taką miałem nadzieję…
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Myomil
Weteran
Dołączył: 24 Cze 2006
Posty: 246
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 1/5
|
Wysłany:
Pią 22:01, 07 Gru 2007 |
|
Popatrzyłam gniewnie na przybysza. Wydało mi się, że bezczelnie sobie drwi ze mnie! Zmrużyłam oczy, kurczowo zaciskając palce na kijku. Na szczęście, nie złamał się. Wstałam, podeszłam na brzeg, rzuciłam mą broń na ziemię. Z resztką godności ściągnęłam z siebie pelerynę - nietrudno teraz zauważyć można było dwa sztylety przy pasie - i poczęłam wykręcać jej poły. *Nosz… moja peleryna! Moja piękna peleryna! Cała mokra!* Doprawdy, musiałam komicznie wyglądać z włosami przyklejonymi do lic, z ubraniem niekomfortowo lepiącym się do ciała, próbując się ogarnąć. Wreszcie strzepałam pelerynę i dopiero teraz zainteresowałam się nieznajomym. Już, już miałam mu odwarknąć „Nie wtykaj nosa w nie swoje sprawy, panie rycerzyku! Zajmij się lepiej swoimi.”, ale przygryzłam wargi, myśląc, jak wykorzystać jego głupotę i chęć pomocy.
- Cóż, jeśli waćpan nalega – odparłam po chwili nonszalancko, przybierając na twarzy kpiący uśmiech. – Ale doprawdy, wątpię, by waćpan cokolwiek zdołał złowić. Nie tak zapuszkowany – machnęłam w jego stronę wolną ręką, wzruszywszy ramionami. Mimo to kopnęłam patyk w jego stronę, by poturlał się pod nogi rycerzyka, aby i on spróbował swych sił w walce z rybami i odeszłam w okolice drzew z zamiarem osuszenia się, zanim zachodzące słońce całkowicie pozbawi nas swych ciepłych promieni. Powiesiłam pelerynę na niskiej gałęzi skąpanej w słońcu. Podparłam się pode boki i patrzyłam oczekująco, wręcz wyzywająco na nieznajomego, czujna i gotowa. Kątem oka zauważyłam leżący na ziemi pod drzewem łuk. *Mój łuk. Oby nie zauważył… Wolałabym z nim nie walczyć. Nie dziś.*
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Ascelon
Początkujący
Dołączył: 20 Maj 2006
Posty: 39
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zamek Kraków
|
Wysłany:
Pią 22:34, 07 Gru 2007 |
|
Uśmiechając się złośliwie, podniosłem patyka. *Twarda sztuka.. Lubię takie*
- Po pierwsze, przydałoby się go naostrzyć – rzekłem, wyciągając podręczny sztylecik.
- Po drugie, zapuszkowany, czy nie, posiadam pełną koordynację ruchową, więc waćpanna nie wyśmiewaj się. A co do tych ryb… myślę, że w mieście serwują lepsze potrawy… Jakby się panna dała zaprosić do karczmy… Tylko muszę załatwić jedną malutką sprawę w więzieniu…
Tutaj obróciłem się w stronę moich koni, by pokazać je nieznajomej.
Patyk wypadł mi z dłoni.
Widok, który ujrzałem, odebrał mi całkowicie chęć flirtu z nieznajomą. Był przerażający. A co zobaczyłem? Jakąś sylwetkę, próbującą albo coś ukraść, albo uwolnić mojego więźnia. Pierwszym wariantem się nie przejmowałem… Ważniejsze było zlecenie Akademii. Bez zastanowienia dobyłem miecza i zacząłem biec w kierunku mojego prowizorycznego obozowiska… Sto metrów… Już widziałem włosy nieznajomej. Była na pewno kobietą… Pięćdziesiąt metrów…Trzydzieści… Dwadzieścia…z tej odległości mogłem już dostrzec urodę kobiety. Była niezwykle piękną elfką... Przynajmniej w moim odczuciu… Lecz skądś była mi znana. *Może już się z nią umawiałem? Nie wiem, nie pamiętam...* Na pewno w obecnej sytuacji była moim wrogiem. Dobiegając do obozu zdołałem wykrztusić:
- Oddawaj, co moje, bo jak nie… to zobaczymy, jaka jesteś piękna bez głowy….
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Xeris
Zaawanoswany
Dołączył: 23 Cze 2006
Posty: 152
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z mamusi i tatusia
|
Wysłany:
Pią 23:24, 07 Gru 2007 |
|
* Cholerne stado... Biegnijcie, Biegnijcie! Prosto do Orkowej kuchni!!... Do trolla jasnego ja to zawsze mam pecha!! * Po tych słowach ewidentnie zrobiło mi się lżej na sercu, wstałem z ziemi, otrzepałem kolana z wysuszonej ziemi i pojedynczych źdźbeł trawy. * Dobrze jest się wyprostować po takiej 'skradanej' gimnastyce... * Ruszyłem spokojnym i już normalnym(cywilizowanym) krokiem w kierunku mojego ekwipunku, po drodze ścinając gałęzie bijące mnie co jakiś czas po czole... * Cholerne gałęzie... drzewa powinny być pionowe niczym pale, bez wystających łapsk, każdemu by było wygodniej! No chyba że elfom, bo po czym mieliby skakać i gdzie gniazda zakładać!? W ogóle to cieszę, się że jestem taki mały... bo mnie gałęzie biją po głowie, a ich po męskości... chociaż w sumie istnienia ich męskości jeszcze nikt mi nie udowodnił * Uśmiechając się pod nosem samemu do siebie przyśpieszyłem kroku i również zwiększyłem tempo ścinania badyli, nie zaprzeczę, że sprawia mi to ewidentną przyjemność, bo co może być bardziej satysfakcjonujące niż wyładowanie się na elfiej matce naturze. Po kilku minutach marszu ujrzałem pomysłową flagę wykonaną z koszuli i patyków. * Jestem genialny * Taka myśl przewinęła mi się przez głowę, podbiegłem truchtem do znacznika, odgarnąłem liście i patyki. * Jak to dobrze mieć swoje przybory przy pasie i plecak na miejscu odpowiednim! * Powiedziałem, uzbrajając się w inwentarz, chwilę przystałem patrząc na trzy wbite patyki. * Chyba je tu zostawię, niech ludzie lasu zdziwią się na widok poziomu krasnoludzkiej inżynierii polowej! * Jeszcze chwilę rozmyślałem nad własnym geniuszem po czym ruszyłem w podróż utartymi śladami, ponownie ścinając wredne badyle i powtarzając zakorzenioną już myśl na temat marności i bezużyteczności elfiego narodu a tym bardziej elfich złodziejaszków. Idąc tak sobie środkiem lasu, podręcznym sztyletem starałem się zdrapać błoto z koszuli i spodni, lecz wysiłek był bezsensowny... * Te błoto jest bardziej uciążliwe niż goblińskie rodziny! W mojej kopalni węgla to nigdy błota nie widziałem, a tu chlapa, jak w łaźni jakiejś! A najgorsze, że do tej chlapy i ciapy nikt nie spisał mapy... jaki rym! Że też mam siłę na poematy w takiej podłej sytuacji, to tylko świadczy o mojej świetności. Tak, zdecydowanie jestem świetny, że wytrzymuje ten leśny smród... * Cały zachlapany nareszcie dojrzałem wyjście z lasu i mury mojego ukochanego miasta, szczerze muszę przyznać, że pierwszy raz cieszyłem się tak bardzo na widok kilku budynków otoczonych kamiennym murem... ale sam widok cywilizacji nie był teraz moim największym zmartwieniem, ponieważ w myślach ciągle zadawane pytanie * jak ja się krasnoludom pokaże? * No cóż... nie wolno się zamartwiać, szczególnie, że mam już obmyślony plan. Upewniając, się że nikt mnie nie widzi sztyletem porozcinałem swoją szatę, chwyciłem topór zakrwawiony sarnią krwią, twarz nasmarowałem ziemią i błotem, * Wyglądam jak moja była kobieta... mam nadzieję, że to będzie wyjstarczająco realistyczne * Wychodzę z lasu, wyglądając jak wojownik po cięzkich starciach, kroczę pewnie w stronę strażników mierząc ich wzrokiem, oczywiście mnie poznali... bo trudno mnie nie znać... * Drodzy strażnicy... spójrzcie na mnie i wyobraźcie sobie, że wioska orków, zagrażająca życiu przy rzece już nie istnieje! Powiem wam coś czego pewnie nie wiecie, oni żyją w stadach! Na sam widok takiego męża jak ja zaczęli uciekać, kilku odważniejszych poległo niczym elfy po piwie! A teraz przepuścicie mnie... muszę się umyć. * I szedłem miastem, w kierunku mojego domostwa, opowiadając znajomym o przygodzie i z myślą, że tworzę legendę!
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Emertha
Nowicjusz
Dołączył: 26 Lis 2007
Posty: 9
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gliwice
|
Wysłany:
Sob 11:33, 08 Gru 2007 |
|
Athia Rever, Farrel i Ascelon
Elfka usłyszała słowa więźnia, które mogły wywrzec na niej wrażenie - niestety, jej "kariera" jest znana nie w jednym mieście. Rozmawiającego Farrela widział rycerz, który biegł tak syzbko jak tlyko mógł - niestety, zbroja przy każdym kroku wydawała zbyt wiele odgłosów i przez to, Athia usłyszała w porę nadbiegającego Ascelona. Athia ma do wyboru - uwolnić więźnia, zabić rycerza i uciekać, lub teraz biec ile sił w nogach... mężczyzna jest coraz bliżej.
Averill
Przyzwałeś swoją Kosę. Niestety, intruzów było wiele. Kosa czuje obecność w okolicach dwudziestu, dość sporych rozmiarów przeciwników, niestety nie masz tak potężnej mocy, by dowiedzieć się, jakie są to stworzenia. Są rozmieszczeni w całym domu, klapa prawdopodobnie będzie zamknięta od góry, na kłódkę.
Wazz
Mijały kolejne minuty. Spokojnie szedłeś, zachwycając się przyrodą. Usłyszałeś szczęk gałęzi, po tej samej stronie gdzie przedtem. Spostrzegłeś coś "kulkowatego", co się przemieszczały i niszczyło las bezwstydnie. A jednak... tylko, od keidy to krasnoludy podróżują między drzewami? Rąbał swym zakrwawionym toporem wszystko, co stanęło mu na drodze.
Thiel Caeiris Assarthi
Gdy wypowiedziałaś się, iluzjonista oblizał wargi.
- Dobrze, dobrze... zapłatę ustalimy później a teraz - zwą mnie Myltran Znikający, a panienkę? - wyciągnął dłoń
- Tamten drugi to Pelmon, podobnie jak ciebie wziąłem go pod swoje skrzydła - zachichotał krótko.
Myomil Tevori
Ta rycerska bezczelność - myślą, że to oni wszystko potrafią najlepiej. Rycerzyk porządnie naostrzył kijek - aż się zdziwiłaś, że go nie złamał. Gdy miał już wchodzić do wody i pokazac co potrafi, rzucił kijek przed siebie i pobiegł w stronę, z jakiej przybył dobywając po drodze miecz z pochwy. A pelerynka zaczęła się suszyć...
Xeris
Spokojnie szedłeś przez siebie. Robiłeś wokół siebie dużo hałasu, pobliskie zwierzęta uciekały gdzie piperz rośnie. Jednak do miasta masz jeszcze kawałek, nie widzisz murów. [uwaga - zbytnio się zagalopowałeś ;P]
|
Post został pochwalony 1 raz
|
|
|
|
Athia
Nowicjusz
Dołączył: 12 Lis 2007
Posty: 14
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany:
Sob 11:40, 08 Gru 2007 |
|
Stałam i patrzyłam to na siedzącego na ziemi to na nadbiegającego rycerzyka. *O Bogowie! Czemu oni tak szybko biegają w tym opancerzeniu?!* Jęknęłam w duchu i szybkim ruchem dłoni szarpnęłam sztylet zza pasa. Mniejsza o to, iż znów na bakier z prawem stawałam. Jakoś nie podobało mi się to jak do mnie śmiał się odezwać zapuszkowany bęcwał. Do mnie! I to na dzień dobry mi grozić miał czelność! *Ludzie.. Nędzna hołota. Co rusz się bezczelniejsze to robi. Nawet gęby na kłódkę trzymać nie potrafią* Wraz z tą myślą na mych wargach uśmiech dość nieprzyjemny wykwitał. Zaraz też zwinnym ruchem przecięłam więzy skrępowanego.
-Ależ nie musisz dziękować..- Rzuciłam z lekka ironicznie mu wprost do ucha i zebrawszy się w sobie odskoczyłam susem zwinnym na bezpieczną odległość. Przecież nie od dziś miałam do czynienia z władzami i nowicjuszką w ucieczkach wszelakich nie byłam. Tylko w duchu modły błagalne ku bogom kierowałam, co by i tym razem wywinąć mi się dało. Bo jeśliby mnie jednak złapał i zawiózł do tego przeklętego miasta. Oj biada mi, biada.. Powieszą mnie, lub znów do mokrej i zimnej celi wpakują. A wyjść stamtąd jest o wiele trudniej niźli wejść.
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Averill
Półbóg
Dołączył: 01 Cze 2006
Posty: 354
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wasilków
|
Wysłany:
Sob 12:00, 08 Gru 2007 |
|
Myślę, co by tu zrobić. Przypominaja mi się najgorsze walki, najpiekniejsze zabójstwa... Postanawiam wyciągnąć potencjalnych przeciwników z budynku. Ustawiam się obok drabinki i zdecydowanie pukam w klapę. Czekam na reakcję wrogów, przygotowany na przecinanie schodzących wrogów.*Im więcej zdążę zabić od razu, tym mniej zostanie do pokonania w walce... *
|
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Averill dnia Nie 18:33, 09 Gru 2007, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
|